Kilka dni temu Google wprowadził możliwość kontroli wyświetlanych linków sponsorowanych przez samych internautów. Na stronach wyników wyszukiwania oraz w poczcie Gmail pojawił się komunikat „dlaczego ta reklama?„. Klikając dowiemy się, z jakiego powodu Google wyświetla nam tę konkretną reklamę oraz uzyskamy możliwość zablokowania wybranych reklamodawców lub rezygnacji z reklam personalizowanych.
Uruchomienie nowej funkcjonalności budzi jednak pewne wątpliwości. Po pierwsze, żeby móc skorzystać z powyższych opcji, użytkownik musi być zalogowany. Jeżeli korzystamy z kilku kont googlowych sprawa się komplikuje. Zarządzanie listami zablokowanych reklam na rożnych kontach może być pracochłonne. Z kolei jako niezalogowani użytkownicy, nadal jesteśmy narażeni na widok niechcianych reklam.
Manager preferencji reklamowych Google daje nam możliwość sprawienia, by reklamy wyświetlane w sieci reklamowej były dla nas bardziej interesujące. Mamy dostęp do kategorii naszych zainteresowań, które Google stworzyło na podstawie naszej aktywności w Sieci. Możemy je edytować lub zupełnie zrezygnować z reklam dopasowanych do naszych zainteresowań – tym samym zablokować Google możliwość przechowywania pliku cookie w naszej przeglądarce.
Jak te zmiany mogą wpływać na sytuację reklamodawców?
Wydawać by się mogło, że nowy wygląd linków sponsorowanych z dopiskiem „dlaczego” jest nieszkodliwy z punktu widzenia reklamodawcy. Udało nam się jednak trafić w Sieci na zupełnie inny przykład zwiększonej kontroli emisji reklam…
Google poszło o krok dalej i daje nam bezpośrednią możliwość zablokowania reklamodawcy, bez konieczności przejścia na stronę managera preferencji. Załączony przykład jest wyjątkowo mało szczęśliwy, gdyż zostawia duże pole do pomyłek. Komunikat został podzielony na dwie linie. Druga linia może się internautom wydawać atrakcyjnym przekazem reklamowym, a tymczasem powoduje blokadę emisji reklam. Zapewne po kliknięciu internauta zobaczy prośbę o potwierdzenie decyzji, jednak naszym zdaniem taki wygląd reklam nie jest korzystny ani dla użytkowników ani dla Google ani tym bardziej dla samych reklamodawców. Mamy nadzieję, że są to tylko testy tego typu rozwiązania oraz że nie okaże się ono wprowadzone na stałe.
—
Aneta Mitko