Na jutro zaplanowany został przez grupę brytyjskich studentów walentynkowy bojkot wyszukiwarki Google.
To protest przeciwko praktykom stosowanym przez Google, polegającym na współpracy z rządem Chin i wprowadzeniu cenzury w serwisie google.cn, która blokuje wyświetlanie rezultatów zapytań m.in. o 'demokrację' czy 'prawa człowieka'. Działania tego typu rzeczywiście budzą wątpliwości, zwłaszcza w kontekście chęci stworzenia przez Google wyszukiwarki 'obiektywnej’… dlatego już ponad 2 tys. osób zadeklarowało na stronie internetowej organizacji Students for Free Tibet, że 14 lutego nie będzie korzystać z wyszukiwarki, poczty i innych usług oferowanych przez Google. 'No luv 4 Google' – pokaż Google, że go nie kochasz, opisz swoje rozstanie – zachęcają na stronie inicjatorzy akcji. Bojkotowi w Internecie mają towarzyszyć protesty przed biurami firmy w USA, Wielkiej Brytanii, Australii i Włoszech. Społeczność internetowa nie toleruje cenzury i nie zgadza się na popieranie chińskiego reżimu.
Do akcji włącza się również część polskich internautów, którzy nie wykazują zrozumienia dla twardych zasad biznesu, wg których Google musi pójść na ustępstwa, aby ugrać coś dla siebie na obiecującym, rozwijającym się cały czas rynku chińskim. Zdarzenia tego typu dowodzą, że Internet jest dziś jednym z najważniejszych mediów, budzącym największe emocje. Jedni bojkotują firmy internetowe zapowiadając zerwanie z wyszukiwarką, inni – tak jak pewien dziennikarz na Kubie, gotowi są umrzeć za Internet w proteście przeciw zakazowi dostępu do niego… Wszystko sprowadza się do tego, że Sieci nie można ograniczać bo brak ograniczeń (pod wieloma względami) leży w jej naturze.
—
Aneta Mitko